wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 7

Hope, ty się w sobie zamykasz. Schowałaś się gdzieś  na dnie samej siebie i zamknęłaś wszystkie okna. Wyrzuciłaś gdzieś klucz do drzwi i czekasz na kogoś kto go znajdzie.. Otuliłaś się ciemnością, smutkiem i samotnością. Niemym krzykiem wołasz o pomoc. Nikt nie słyszy nie wypowiedzianych słów. 
 -Kiedyś uwielbiałaś tu chodzić. -powiedziała Susan, próbując przypomnieć Hope, jak kiedyś  wiele brała od życia. -To było twoje miejsce. -zaśmiała się smutno Susan.
 -Kiedyś wszystko było nasze. -powiedziała nagle smutnym głosem Hope. -Ale Bóg w końcu zabiera nam wszystko co mamy. Aż w końcu jedyne co jest nasze to puste, cztery ściany pokoju... Nic więcej.
 ***
Ale czasem trudno sobie wyobrazić jeszcze jedną miłość. Wydaje mi się, że kochać, ale tak naprawdę  kochać, da się tylko raz. Bo miłość trawa wiecznie... 
-Musisz pozwolić mi Cię kochać. Musisz dać mi szansę. Musisz pozwolić nam na miłość. Bo sam nie dam rady o nas walczyć. -wyszeptał lekko łamliwym głosem, Harry.
 -Chciałabym móc cieszyć się tą miłością. Ale gdy przyglądam jej się dłużej, to zdaję sobie sprawę z tego, że to nie może być miłość. Bo moja miłość wybrała się dość dawno na spacer i zatrzymała się w sercu jednego  z mężczyzn. Wydaje mi się, że chyba znalazła tam swoje miejsce, tak jak każdy powinien znaleźć taką przystań, stworzoną właśnie dla siebie. -mówiła Hope cichym głosem, lecz każde jej słowo było nadzwyczaj wyraźne. 
 Harry spojrzał na nią smutno. Wydawało się jakby niemal chciał zaraz wypłakać ocean łez. Lecz on tylko potrząsnął zrozumiale głową, a jego oczy niemal jakby chciałaby powiedzieć, że wie co ona czuje. Chłopak wstał z ławki i zaczął iść powoli w stronę ogrodu za domem. Hope podążała niepewnie za nim. Nie wiedziała czy powinna była go zatrzymać czy też chociaż coś powiedzieć. Brunet jednak w końcu się zatrzymał. Obejrzała się tylko ostrożnie naokoło siebie i nagle niespodziewanie położył się na wilgotnej trawie, wlepiając swój wzrok w gwieździste niebo. Dziewczyna chwilę zastanawiała się co powinna zrobić, aż w końcu położyła się koło chłopaka. Leżeli chwilę w ciszy. W dość przyjemnej ciszy. Każde z nich zastanawiało się co drugie myśli ale ich myśli były nadzwyczaj spokojne. 
-Aby była na niebie chodź jedna gwiazda, która świeciłaby tylko dla Ciebie. -wyszeptał w pewnym momencie Harry. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ehe ehe Co myślicie o rozdziale? ;**