piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 9

Liście szeleszczą, jak myśli w Twojej głowie. Wspomnienia każdego ranka coś roztapia. Słychać szum fal w Twojej skórze. I czuję jak wielkie maraton przebiegło Twoje serce - stąd aż do mnie. 
- Dni ostatnio są takie podobne do siebie - zaczęła Hope, szurając delikatnie butami po chodniku. - Zaczynam od tego wariować. Czuję się jakbym traciła cały swój czas
 Harry zwolnił na chwilę kroku. Jego powieki opadły na dół, a serce mocniej uderzyło. Zabolały go jej słowa. Były jak jeden wystrzał z pistoletu, prosto w udo - jeszcze nie umarł, ale może jeśli szybko ktoś nie zaopatrzy tej rany.
 - Czyli... - zaczął sam nie wiedząc co chciał powiedzieć.
 - Może powinnam coś zmienić? Czy to normalne co robię? Zamieniam swoje dni w długą opowieść o czarnym kocie. Jego nudnego życia nie da się słuchać nawet czterech minut. A ja.. zamieniam to w całe życie. - mówiła przejęta, patrząc gdzieś w górę.
 Nagle przeniosła wzrok na Harry'ego. Patrzyła na niego chwilę, w zamyśleniu. Jakby próbowała odczytać przyszłość z wyłożonych kart i jakby za chwilę miała mu powiedzieć jakie miejsce będzie miał on w tym życiu. I Harry czekał, aż się dowie. Gdzie będzie i czy nadal będzie miał jakąś wartość, czy zostanie wyrzucony na śmietnik dawnych przyjaciół? Czy był jej przyjacielem?
 - A Ty, nie chciałbyś nic zmienić? - zapytała w końcu.
 - Ja? A co ja bym miał zmieniać? - wydusił z siebie, widocznie zaskoczony - Mi się wszystko podoba. Jesteś Ty, koło mnie, idziemy razem koło mojego ulubionego parku, wracając z ulubionej kawiarni, gdzie wypiłem filiżankę kawy i zjadłem kawałek ulubionego ciasta i mogę tutaj z Tobą rozmawiać i nie tylko tutaj. Czego miałbym chcieć więcej?
 Hope stała w osłupieniu. Chciała usłyszeć coś raczej w stylu - tak, brakuje mi czegoś. Chciałabym coś zmienić. Może jutro zamiast do Ciebie pójdę do mojego bliskiego kolegi i opowiem mu o tym, jak bardzo pragnę czegoś nowego. A ty w tym czasie pójdziesz do sklepu na samym końcu miasta i będziesz czekać aż los Cię czymś zaskoczy. I zobaczymy jak to jest bez siebie. I usłyszała coś kompletnie innego i nie potrafiła ułożyć teraz swoich myśli w całość.
 - Ale jeśli tylko chcesz coś zmienić - zmień. Chcę żebyś była szczęśliwa. - dodał po dłuższym czasie i nie czekając na odpowiedź znów ruszył na przód.
 Mały stolik a na nim mały kieliszek i mała wódka, trochę małych łez i trochę małych wspomnień. Mały stolik, niestabilny. Mały stolik, ten który słucha wszystkich słów, których mówcą byłem ja. 
 Szli. Chwilę, może dwie. Ale każde z nich, chodź miało inne zdania, było przepełnione tym samym uczuciem od środka, strachem. Każde się bało czego innego. Tylko, że strach to strach i nie ważne czy boisz się pająka, samotności czy śmierci, to za każdym razem poczujesz to tak samo, przerażająco.
 Nie mów, że będziesz tutaj zawsze stał, zaraz koło mojego prawego boku. Nie mów, że będzie zawsze czekał, aż wypowiem się do końca. Nie mów, że będzie zawsze tak na mnie patrzył bez końca. I nie mów, że nigdy nie przestaniesz kochać. Nie uwierzę. Wierzyłam w to za dużo razy.